Ma³a moja maleñka chwiej¹ siê ¿ó³te mlecze w doline nap³ywa gór cieñ cichy odwieczerz brodzi w zmierzchowym nurcie ju¿ póŸno
Ma³y mój ukochany trudno z mi³oœci siê podnieœæ a jeszcze ciê¿ej od z³ych nowin gdy patrzysz na mnie ciemnym wzrokiem smutniej mi ch³odniej bojê siê... i bojê siê
Oczy twe ciche s¹ jeszcze kiedy mnie bierzesz w ramiona Spokojnych gwiazd p³yn¹ deszcze i œnieg na œniegu gdzieœ kona W milczeniu zgas³y nam twarze i dusze b³êdn¹ z mi³oœci
Piersi twe wonne usta me nieprzytomne ziemia spod nóg siê toczy
Ju¿ nie jesteœmy samotni coœ sta³o siê miêdzy nami zdumiona tob¹ i sob¹ topniejê pod twymi wargami s³oñca promieniem jesteœ rozpalasz mnie swoim wzrokiem jak woda wolna od lodu p³ynê ku tobie potokiem raz œwiat³o falê przenika raz one ze œwiat³em igraj¹ taka cudowna muzyka wody ze s³oñcem œpiewaj¹